Wyruszam w sentymentalną podróż. Jadę do domu. Do Łodzi.
Oto jesienna wersja moich dam. W kapeluszach oczywiście.
Przedstawiam wam plenerowe zdjęcia, gdyż pogoda sprawiła nam psikusa i pomyliła jesień z latem. Oby tak dalej.
Lalki pochodzą sprzed dwóch lat,a zapewne będzie jeszcze okazja pokazać wam moje pierwsze prace.
Było z tymi pagonami trochę zabawy, gdyż syntetyki są bardzo śliskie i trudne w dzierganiu. Jak wam się podoba?
Robi się coraz chłodniej, więc proponuję odziać się w ciepły sweter i ruszyć na spacer. Swetry nie są moją domeną, choć czasem przyjemnie jest nosić coś zupełnie niepowtarzalnego. Tak jest i w tym przypadku. Wełna czesankowa ma swoje fanaberie-nigdy nie wiadomo jaki będzie efekt końcowy.A oto moja prześliczna modelka Alicja- w makach oczywiście.
Mimozami jesień się zaczyna...., tak śpiewał Niemen. Mnie kojarzy się ona raczej z masowym malowaniem ogrodzeń i wyrobem nalewek. Mmm..., a ratafia wyszła w tym roku wyborna. Jeśli ktoś ma ochotę na przepis służę pomocą. Dziś był u nas pierwszy przymrozek. On zawsze napawa mnie lękiem, czy zdążę opatulić rośliny przed nadejściem zabójczych chłodów. Ale na razie wszystko jest ok i słońce znów grzeje mocno. Przy tej okazji przedstawię wam Luizę w jesiennych klimatach. Pozdrawiam.